Że Ojciec ma jednak nawrót raka? Badania pet-ct to pokazały. W środę odstawiam go do szpitala, chyba że na wejściowym covidzie okaże się, że jest chory. Istnieje taka opcja, ponieważ przed szczepieniem przeszedł bezobjawowo (podobnie jak ja) więc teraz też się boję, że test wykaże coś czego nie widać.
Dziś rano Najstarsza przywiozła Ojca do mnie, zresztą sama też została. Od kilku tygodni coraz częściej u mnie śpi. I jest mi z tym super. Zwłaszcza, że jest najmniej gadatliwa ze wszystkich trzech moich bratanic ;).
Ja w ubiegły czwartek zaliczyłam zastrzyk w kręgosłup. Czuję się po nim świetnie. Świat jest piękniejszy. Chce się żyć. Po roku walki z bólem, trudno się oduczyć wykrzykiwania „ała” przy wstawaniu z łóżka, czy zakładaniu skarpetek. W końcu mi przejdzie ;).
Do kompletu jeszcze terapia manualna i fizjoterapeuta, żeby się nauczyć ćwiczeń, które pozwolą utrzymać obecny stan rzeczy, a może nawet nieco poprawić sytuację.
W sumie pomimo wszystkiego dziś jest taki dzień, w którym pomyślałam sobie nie jest tak źle. Może jakoś się wykaraskamy z tego wszystkiego jako rodzina.
Młoda już myśli o świętach i losowaniu „tajnym” kto komu kupuje prezent. W tym roku budżet rośnie do 20pln na łebka ;). Strasznie trudno kupić coś fajnego w tym budżecie, ale w sumie to też frajda z tym powalczyć.
Obyśmy przy wigilijnym stole zasiedli w nie mniejszym składzie niż w ubiegłym roku.
