Jak co roku o tej porze roku byłam ba weekendowym wyjeździe z koleżankami. w tym roku Edynburg. Piękne miasto.
Od miesiąca próbowałam zakończyć „relację” z żonatym facetem. Od czasu jak dowiedziałam się, że jest żonaty coraz silniejsze poczucie bezsensu tego co robię, przytałaczało mnie bardzo. Nie odzywałam się ani telefonicznie, ani komunikatorowo. W końcu silna jestem, kto jak nie ja.
Do czasu.
W sobotę w Edynburgu trochę z koleżankami popróbowałyśmy whisky, więc coś tam odpisałam w międzyczasie. Pogadaliśmy rano. Potem poszłyśmy na spacer. Od czasu do czasu wysłałam jakąś fotuszkę. W miedzyczasie się wkurzyłam, że rozmowa się nie klei. Ja wciąż żartowałam, a z tamtej storny przebijała złość. Napisałam „bez odbioru, rozmowa się nie spina, do później”.
W końcu uciekłam z wycieczki, wróciłam do apartamentu, żeby odespać bezsenną noc, po wyjściu z wanny rzuciałam coś w stylu.
JA: jeśli uda nam się spotkać w tym tygodniu to zabierz te swoje filmiki…
ON: jakie filmiki?
JA: nie pamiętasz…
ON: nie rozumiem…
JA: aaaa to z kim ja rozmawiam, z Tobą, Twoją żoną, kolegą, czy WSI?
ON(w zasadzie ONA): z żoną…
Chciała ze mną porozmawiać, porozmawiałyśmy. Okazało się, że wiele rzeczy, które powiedział były prawdą. Że nie jest im dobrze ze sobą, że z nim nie sypia, że kogoś ma.
Ja napisałam, że może być na mnie zła, jednak to nie ja jestem odpowiedzialna za ich związek, jestem tylko przypadkowym przechodniem, to nie jest jego pierwsza i zapewne nie ostatnia zdrada.
Napisała, że to ją nie nteresuje, natomiast chce żebyśmy stosowali się do nastepujących reguł:
- nie chce wiedzieć, gdzie kiedy i jak to robimy
- K. ma wracać zawsze na noc do domu
- żadnych dzieci.
Poczucie absurdu sięgneło zenitu. Pomyślałam, matko w jakim świecie ja żyję… i po co mi takie przygody. Odpisałam, że o zasadach musi porozmawiać z mężem, nie ze mną. Ja od tego momentu przestaję się z nim komunikować.
Do dziś nie umiem zdecydować, czy nie rozmawiałm przypadkiem z nimi obojgiem. Zgodnie z założeniem nie skontaktowam się. Natomiast we wtorek on przyjechał w nocy i próbował udawać, że nic nie wie o tym.
I wiecie co? Został do rana. Lubię rywalizować.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…