Nie wiem kto z Was pracował w polskim prywatnym biznesie, rozwijał firmę od garażu do giełdy (niekoniecznie własną). Nam się zdarzyło. Najpierw nie było premii, ponieważ trzeba było inwestować w firmę. Potem po 10 latach pustych obietnic, kiedy firma odniosła sukces na giełdzie nie było premii, ponieważ znalazła się sfora adoratorów i oni byli ważniejsi.
Kiedy Pan Mąż odchodził z tej firmy po (12 latach) właściciel przy prawie setce osób oświadczył, że się z nim rozliczy za te wszystkie lata (ihhihihihihi naiwnych nie sieją, sami się rodzą). Możecie się domyślać jak się rozliczył. Jak zawsze, czyli nic.
W korporacji już w maju dostajesz pismo od zarządu zarządów, że dziękują bardzo, że udany rok, że premia została przyznana w wysokości xxx a przelew będzie już w przyszłym tygodniu.
I wiecie co.. człowiek ma zdecydowanie gdzieś fakt, że odbywa się to sucho, na papierze. Uściski ręki i poklepywanie po plecach przerobiliśmy poprzednim razem.