Teraz rozumiem skąd się wzięło powiedzenie „jakby mi ktoś ciężar z ramion zdjął”. Odczułam to wczoraj, bardzo wyraźnie. Cały czas to czuję. Idzie od szyi przez obojczyk, do ramion. Zrobiło się luźniej.
Tyle lat poczucia winy. że w odróżnieniu od pozostałych nie widziałam w niej anioła i troskliwości. Tyle lat chowania się i ukrywania z myślami. Ładowania tego do środka. Aż w końcu znalazł się ktoś to powiedział to na głos.
Ulga. Ogromna. Głęboki oddech. Spokój.
A jutro pojadę zapalić świeczkę, bo chcę. Chcę pobyć z rodziną, spotkać znajomych w drodze na i z cmentarza. Oby pogoda dopisała.
Skomentuj