Czerwiec zbliża się powoli i kolejny tomograf.
Od kilku dni mama zgłasza krwawienie i bóle, poszła w końcu do rodzinnego. Bierze co jej zapisał, robi co jej kazał (nieważne, że to ten sam, który nie zauważył raka wielkości męskiej pięści).
Mówi do mnie tak:
Nie pojadę do Poznania, bo mi dadzą ta mocniejszą chemię. Ptaszki w ogrodzie śpiewają, roślinki rosną, nie chcę leżeć teraz w szpitalu. Jeden rok w tą, czy w tą nie ma znaczenia.
I w głębi serca się z nią zgadzam. Ratunku nie ma i nie będzie, a jakość zycia po chemii gwałtownie spada. Ale rozum nie serce, chce walczyć póki nie wyczerpane są wszelkie możliwości. Jedno jest pewne. Nikt za nią tego nie zrobi, musi sama chcieć, musi sama działać i ma prawo decydować o sobie.
Zagladam tu od dnia kiedy to napisalas i ciagle nie wiem jak skomentowac.
PolubieniePolubienie
nie ma konieczności, wiem ze jesteś 😉
PolubieniePolubienie