W latach osiemdziesiątych kupno czegokolwiek poza obrzydłym blokiem czekoladopodobnym lub andrutami od prywaciarza graniczyło z cudem. Dlatego mój tata (a może to babcia) wymyślił taki przepis:
- na patelni rozgrzej nieco tłuszczu (oliwa lub margaryna, jak kto woli)
- połóż dwie kromki chleba i obsmaż na złoto pilnując, aby się nie przypaliło
- przełóż na talerz, posmaruj powidłami albo zwyczajnie posyp cukrem.
- zjedz z apetytem!
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wcinam dziś na śniadanie smażonych chleb z powidłami :).

>ja lubię jeszcze z twarożkiem i duuuużo soli 🙂
PolubieniePolubienie
>U mnie w domu się jeszcze smarowało takie grzanki koncentratem pomidorowym i posypywało solą (można było pokroić dymkę)Metallicę też kojarzę 🙂 i tęsknię za starymi utworami, nowe to nie to samo 🙂
PolubieniePolubienie